Droga do
Muzeum – Kaszubskiego Parku Etnograficznego
im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach

Początki pierwszego na ziemiach polskich muzeum na wolnym powietrzu współcześnie możemy prześledzić na podstawie dokumentów i fotografii archiwalnych, publikacji założycieli Muzeum oraz innych osób, które miały okazję odwiedzić to niezwykłe miejsce. Wiele doniesień na temat placówki dostarczają również materiały prasowe. W ramach Europejskich Dni Dziedzictwa, zapraszamy do obejrzenia galerii archiwalnych zdjęć, które poddaliśmy graficznej obróbce, aby przyjrzeć się im z nieco innej, bardziej „kolorowej” perspektywy.

 


 

21 kwietnia 1906 roku Izydor Gulgowski zakupił parcelę, na której znajdowały się chałupa, stodoła i stajnia. Wejście na jej teren ulokowane było przy głównej ulicy ciągnącej się wzdłuż Wdzydz. Mieściło się przy niej większość zabudowań wiejskich oraz szkoła, którą kierował Izydor. Teren posesji Gulgowskich od wybrukowanej w 1904 roku drogi oddzielało drewniane ogrodzenie z bramą wejściową. Ponad 100 lat temu to właśnie w tym miejscu rozpoczęlibyście wizytę w Muzeum Kaszubskim we Wdzydzach.



 

Wystawa muzealna znajdowała się w XVIII-wiecznej chałupie, którą Gulgowscy za pośrednictwem Aleksandra Szopińskiego zakupili od Michała Hinza, miejscowego gospodarza. Tak opisał ją Jan Lankau, który odwiedził Muzeum w 1925 roku: „Na tle jeziora tak typowego dla krajobrazu pomorskiego, na piaskach, pośród chojaków stoi chałupa kaszubska, mieszcząca muzeum. Chałupa ta jest arcydziełem sztuki ciesielskiej, niema w niej ani jednego gwoździa, nawet zamek u drzwi sporządzony jest z drzewa”.


 

Chata muzealna uległa spaleniu w 1932 roku w wyniku pożaru. Odbudowano ją 4 lata później dzięki staraniom Teodory i mieszkańców Wdzydz. Budynek postawiono jednak w innym miejscu - po przeciwnej stronie ścieżki. Obecnie stoi tam chałupa przeniesiona do Muzeum z Wdzydz Tucholskich. 
Źródło cytatu: Jan Lankau, Muzeum wiejskie we Wdzydzach na Pomorzu, "Tygodnik Ilustrowany", nr 45, 1925, s. 895.

 


 

Muzeum zwiedzilibyście prawdopodobnie pod opieką jego założycieli – Teodory i Izydora Gulgowskich, którzy z chęcią osobiście przyjmowali gości. Ze względu na liczbę przedsięwzięć, w które w początku XX wieku angażował się Izydor, prawdopodobnie towarzyłaby Wam jednak jedynie Teodora - kobieta o ciepłym uśmiechu, ciemnych, falowanych włosach spiętych nad karkiem i twórczej, artystycznej duszy.



 

Gdybyście odwiedzili muzeum nieco później, w szczególności po śmierci Izydora w 1925 roku, być może natrafilibyście na Wiktora Grulkowskiego, który pomagał Teodorze w obsłudze ruchu turystycznego. Z tego powodu nazywany był „kustoszem” muzeum.



 

Wejście do wnętrza chaty muzealnej osłaniał pełny, trzyprzęsłowy podcień. Po minięciu go musielibyście nieco schylić głowy, aby przejść przez niewielkie, drewniane drzwi o wymiarach 1.5 × 0.8 metra. Za nimi znajdowała się wybrukowana sień, przez którą można było wejść do głównej izby, komory komina oraz wspiąć się po drabinie do pomieszczenia zwanego „domownikiem”. Po lewej stronie sieni minęlibyście mniejszą izbę oraz komin, którym ogrzewano budynek.

 

Zbiory, które znajdowały się w chałupie opisał etnograf Tadeusz Seweryn w następujący sposób: „W niej [chałupie - przyp. aut.] pomieścił organizator muzeum przeszło 260 eksponatów, które w rozkładzie i doborze odzwierciedlają kulturę ludową kaszubskiego kmiecia z przed 50 -100 lat. Zabytki te zebrał Gulgowski w następujących miejscowościach Wdzydzach, Juszkach, Węglikowicach, Wielu, Rybakach, Przytarni, Czapiewicach, Karsinie, Lubni, Leśnie, Szwornigacach, Konarzynach, Bożyszkowie, Płocicach, Lipuszu, Wawrzynowie, Tuszkowach, Lizakach, Stężycy, Garczu, Kościerzynie, Kartuzach, Żukowie, Bytowie, Pucku, Wejherowie, Chałupach, Helu i t.d. Rozmieszczenie tych miejscowości na mapie Pomorza świadczy, że działalnością swoją objął Gulgowski całe Kaszuby”.
Źródło cytatu: Seweryn T., Muzeum w checzy nad jeziorem, „Rzeczy Piękne”, R. 1, 1925, s. 14.

 

 

Po przekroczeniu progu głównej izby prawdopodobnie odnieślibyście wrażenie, że panuje w niej lekki chaos. Znajdowała się w niej główna wystawa. Ignacy Gratkowski, który odwiedził ją ok. 1913 roku wymienił prezentowane na niej przedmioty: kominek z drybinkiem i naczyniami do gotowania, piec z kafli, okuty kufer, skrzynia malowana z czepcami i chustkami, szelbiąg z naczyniami domowego wyrobu, tarka do tabaki (donica), „kluka”, motowidło, kołowrotek, prasa do drukowania wzorów na suknach, kierzenka, gliniane kropielnice, dwojaki, rzeźbiony w drewnie talerz, wędki i sprzęty rybackie wetknięte pod belki na suficie oraz stara broń palna.  Poza nimi w izbie mieściły się także stół z krzesłami, łóżko, a ściany zdobiły obrazy malowane na szkle i hafty.
Taka różnorodność wynikała z chęci jak najwierniejszego oddania wnętrza mieszkalnego rodziny zamożnego kaszubskiego chłopa – gbura. Z tego powodu na wystawie znajdowały się obiekty, które odnoszą się do niemal wszystkich sfer życia człowieka.  Taki sposób prezentowania muzealnych ekspozycji na początku XX wieku dopiero się rozwijał. Upowszechnił go Artur Hazelius, założyciel sztokholmskiego Skansenu, jednego z pierwszych na świecie muzeów na wolnym powietrzu. Gulgowscy, inspirując się jego działalnością, otworzyli pierwszą taką placówkę na ziemiach polskich.
Źródło cytatu: Ignacy Gratkowski, Kaszubski przemysł ludowy, „Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany”, 1913, R.4, nr 28, s. 461.

 

 

Pierwszym eksponatem, na który padłby wasz wzrok, byłby zapewne piec. Od razu spostrzeglibyście, że nie jest to piec zwykły, jakich wiele w polskich chałupach.  Najwięcej do powiedzenia miał o nim sam Izydor:  „Przed około 15 do 20 laty ogólnie rozpowszechnione były piece ze średniowiecznych kafli garnkowych. Wydaje się, że utrzymały się one tutaj dłużej w porównaniu do innych okolic. Były one czworokątne i wklęsłe. Można je porównać do doniczki o szerokości 15 cm i głębokości 10 cm, która została z boków lekko ściśnięta i stała się czworokątna. Były one albo wypalane tylko surowo, lub glazurowano je wewnątrz na zielono, niebiesko, też czerwono. Kafle wykonywał miejscowy garncarz. Piec jednakże gbur stawiał przeważnie sam. Kafle układano na sobie i spajano przy pomocy gliny. Podstawą były kamienie polne.  Piec miał kształt owalny. Opalany był z tzw. czarnej kuchni, komina. Piec otacza ława, która szczególnie zimą jest pożądanym miejscem do siedzenia. Tu odpoczywa z zamiłowaniem ojciec rodziny po skończonej pracy i oddaje się poobiedniej drzemce”.
Źródło: Izydor Gulgowski, O nieznanym ludzie w Niemczech, Berlin 1911 - Gdańsk 2012, s. 62.

 

 

Wasz wzrok szybko przyciągnąłby również jeden z najbardziej reprezentatywnych mebli w całej chałupie – kredens, nazywany także tobrytem. „Jak bogato prezentuje się otwarty kredens z błyszczącymi łyżkami umieszczonymi w listwach i kolorowo malowanymi starymi chłopskimi miskami. Jaka delikatna symetria stojących po obu stronach toczonych kolumienek, jaka prostota i piękno w liniach górnego zdobienia!” – tak zapewne opowiedziałby Wam o nim podczas zwiedzania Izydor Gulgowski.
Źródło cytatu: Izydor Gulgowski, O nieznanym ludzie w Niemczech, Berlin 1911 - Gdańsk 2012, s. 138.

 

 

Tuż za tobrytem, w rogu izby ujrzelibyście niewielkie drewniane łóżko, pokryte ozdobną, haftowaną we wzory kaszubskie narzutą. Za nim, na bielonych ścianach, które pod sufitem ożywiono pasem ornamentacji w kolorze ultramaryny, wisiała kolekcja obrazów malowanych na szkle.
Malarstwo na szkle na Pomorzu rozwinęło się w największym stopniu na Kaszubach. Jego początki najprawdopodobniej wywodzą się z tradycji wykonywania i umieszczania w domach drzeworytniczych dewocjonaliów. Pierwsze obrazy na szkle składały się z szybek, pod którymi mocowano drzeworyt z wizerunkiem świętej postaci, wokół której malowano farbami wodnymi roślinny ornament. Najważniejszymi motywami zdobniczymi były tulipany oraz róże, często łączone gałązkami z liśćmi. Całość umieszczana była w drewnianych ramkach.  Obrazy na szkle w takiej formie dominowały do połowy XIX wieku. Między 20. a 80. latami XIX wieku coraz większą popularnością  na Kaszubach cieszyły się obrazki z drukowanymi litograficznie reprodukcjami. Obie formy obrazów w latach 80. XIX wieku wyparły oleodruki. W kaszubskich chałupach spotykane były obrazki produkcji lokalnej, a także importowane z innych rejonów ziem polskich. Te drugie, wykonywane przez profesjonalnych rzemieślników najczęściej sprowadzali zamożniejsi mieszkańcy Kaszub. Biedniejsi kupowali obrazki od lokalnych twórców, których prace nie cechowały się wysokim poziomem technicznym oraz rozbudowanym ornamentem.

 

 

Waszej uwadze na pewno nie umknęłyby skrzące się w promieniach słońca czepce zamocowane na wewnętrznej stronie wieka malowanej, drewnianej skrzyni. Nakrycia głowy tego typu wykonywane były przez wprawionych rzemieślników miejskich. Czepce składały się z denka oraz otoku z aksamitu adamaszku i innych cennych materiałów. Na denkach złotymi i srebrnymi jedwabnymi nićmi haftowano inspirowane epoką baroku wzory. Najpopularniejszymi były owoc granatu (symbol płodności) oraz kielich tulipana. Czepce dekorowano jedwabnymi taśmami, falbanami i cekinami. Ze względu rodzaj materiałów oraz nakład pracy potrzebny do wykonania czepca, ich cena była bardzo wysoka. Tylko zamożne kobiety mogły pozwolić sobie na zakup takiego nakrycia głowy.


Po opuszczeniu chaty muzealnej, Waszym oczom ukazałaby się willa mieszkalna Gulgowskich, którą postawiono kilka lat po otwarciu Muzeum, na miejscu dawnej stajni. W jej budowę zaangażowanych było wielu mieszkańców Wdzydz, w tym Franciszek Łosiński, który wykonał między innymi zdobione snycerką balustrady werandy okalającej budynek.